środa, 23 lipca 2014

"Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie”

Te słowa należą do człowieka, który nazywa się Mahatma Gandhi. Wujaszek Google podał mi ten cytat jako motto na dziś, gdy robiłam przegląd dnia dzisiejszego tj. 23 lipca. Co się wydarzyło 23 lipca? A na przykład to, że 23 lipca 1422 Władysław Jagiełło nadał szlachcie przywilej czerwiński. Albo dziś jest Dzień Włóczykija. A dokładnie rok temu zostało wyłączone nadawanie sygnału analogowego w telewizji naziemnej. 25 lat temu na świat przyszedł Daniel Radcliffe, a swoje urodziny obchodzi dziś Jessica Mercedes. Ale nie ważne czy otworzę tumblera czy twittera, uderza mnie jedno: minęły 4 lata od rzekomego powstania One Direction (rzekomego, bo nie wierzę, że Simon ustawił ich na boot campie). Większość ludzi się jara jakby ogłoszono wybory nowego papieża (odpukać, mam nadzieję, że Franciszek jeszcze z nami zostanie). Taki radosny dzień dla directionersów, a ja ciągle nie rozumiem tego fenomenu. Są wytworem dla potrzeb mediów i nastolatek, które są łase na chodzącą perfekcję. Dobra, nie ma w tym nic złego, doskonale rozumiem jak to jest coś lubić.

Ale ja strasznie nie lubię rocznic, urodzin i podobnych okazji. Bo niby z czego się tu cieszyć? Że człowiek zdaje sobie sprawę, że minął kolejny rok i jest się starszym? Że czas nie stoi w miejscu? Nie wiem, czy dobrze mnie wyczuliście, czy w ogóle się nad tym zastanowiliście, ale tak. Jestem cholernie, wręcz kur***ko zazdrosna. Ja mam lat 21, zero doświadczenia zawodowego i nie mogę nawet odciążyć własnej matki.
Żyjemy w czasach gdzie bardzo dobrze można sprzedać swój wygląd. Ale cóż ja bym mogła wam pokazać. Bałagan wysypujący się z szafy? Torebkę za 120zł? (toż to majątek!). Powiedzmy sobie szczerze, że to nawet nikogo nie interesuje. Modelką też bym nie była, bo jestem za mała i za gruba. Poza tym, żeby się coś udało, trzeba to robić systematycznie, a jedyne co mi na razie wychodzi to uzewnętrznianie mojej nienawiści do świata. Ok, wiem, że to dobre nie jest. Ale kiedyś przeczytałam, że niektórzy ludzie są tak puści w środku, że wyżywają się na innych za bycie pełnymi. Czułam się wtedy jakby ktoś prześwietlił mnie na wylot.

Nie jestem jakimś bardzo utalentowanym człowiekiem. Próbowałam rysować, projektować, pisać piosenki, wiersze, nawet książkę zaczęłam, ale nigdy niczego nie mogę dociągnąć do końca. Nagrywałam nawet na YT, ale nie cieszyło się to popularnością, pewnie nie mam daru mówcy. Jedyne chyba co umiem to przypalić bigos, palić fajki i mierzyć wzrokiem ludzi w autobusie. Zaraz ktoś mi napisze (albo nie?) żebym przestała się nas sobą użalać i wzięła się do roboty. Tak? Ja nie tyle się użalam, co stwierdzam fakty.
A fakt jest jeden i niepodważalny. Nie urodziłam się w kraju anglojęzycznym, więc nigdy nie dostanę tego, co chcę. Mówią z naciskiem "nigdy nie mów nigdy", ale chyba nie warto się okłamywać. Jeśli nie mówi się po angielsku to żadne magiczne wrota się nie otworzą. Owszem, ja coś trochę mogę podukać, ale ogólnie mój poziom oceniam jako 1 i aż jestem czasem w szoku, że dogadałam się z kimkolwiek w tym całym Mediolanie. Łatwiej mi po prostu słuchać kogoś, niż mówić. Ha, gdybym  miała angielski w małym palcu to nawet nie musiałabym się uczyć żadnego innego języka (chociaż byłoby to fajne). Gdzie takie 1D nie pojedzie wywiady zawsze są po angielsku, a ze mną wątpię by ktoś chciał gadać po polsku.

I nie chodzi mi o to, żeby ich hejtować. Po prostu jest mi przykro, że niektórzy ludzie już od razu są przekreśleni i nie traktuje się jak części społeczności światowej. To wyniszcza mnie od środka. I choć chciałabym pozbyć się tych natrętnych myśli, nie potrafię. Gdybym mogła to bym odpuściła i zaczęła się cieszyć z tego co mam. Ale nie mogę. Naprawdę za cholerę nie mogę.





204 dzień roku, do końca pozostaje 161 dni

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz