wtorek, 16 maja 2017

Strażnicy Galaktyki vol. 2 - Show time, assholes!


Na początku miesiąca, a dokładnie do 5 maja do kin trafiła druga część przeboju ze stajni Marvela - Strażnicy Galaktyki vol.2. Szczerze mówiąc, pierwszą część oglądałam niezbyt dokładnie, a na mojej liście ulubionych marvelowskich produkcji inne filmy znajdują się na wyższych pozycjach. Pomimo tego, iż filmowe adaptacje bardziej lub mniej trzymają się historii komiksowych, sequele nie zawsze są udane. Jednak w przypadku Strażników całkiem wysoka ocena na Rotten Tomatoes jest jak najbardziej zasłużona. Promocja filmu była głośna, jak to u Marvela i w efekcie galaktyczni przyjaciele uplasowali się na 1. Miejscu w Box Office z kwotą 65 mln $ Myślałam, że ‚Piękna i Bestia’ zarobiła dużo, patrząc na ogólny wynoszący ponad 1 mld $ przychód, ale czuję, że Strażnicy wkroczą do grupy tegorocznych filmów z podobnymi zarobkami. Wiadomo. że Disney ma na chwilę obecną pieczę nad praktycznie samymi większymi firmami typu Lucas Film czy właśnie Marvel, a więc pieniądze z produkcji wypuszczanych w tym roku wpływaj do kasy tego giganta.
Jakie są więc plusy, a co nie zagrało?


Przyznaję, że najbardziej czekałam na Baby Groota (moja miłość do tego małego, słodkiego stworka jest tak wielka, że przy rozwiązywaniu testu ‚ile jest w Tobie % Baby Groota wyszło mi 100% :)). Oczywiście, znalazły się osoby, które narzekały, że jest go za dużo. Twórcy wiedzieli jednak, że to doskonały chwyt marketingowy i wciskali go, gdzie się da, czyniąc z niego nieoficjalną maskotkę filmu. Z resztą bohaterów już całkiem dobrze się znamy: Rocket jest jak zwykle złośliwy i wykłóca się ze Star Lordem, Gamora próbuje załagodzić konflikty, a Drax bez przerwy śmieszkuje. Dowiadujemy się, że Yondu i Nebula mają serce i nie są do końca bezwzględnymi złoczyńcami. Galaxia i jej złota świta jakoś mnie irytują, a cała ich „złotość” i przepych, które były celowe, za bardzo raziły mnie po oczach. Za to postać Mantis również jest urocza, może trochę infantylna, ale budzi w widzu raczej pozytywne odczucia, czego nie można niestety powiedzieć o Ego - ojcu Petera.
Tutaj zgrabnie możemy przejść do clou będącego podstawą historii. Jest to wątek biograficzny. Ukazuje on relacje bohaterów ze swoimi krewnymi, a także relacje między samymi Strażnikami. Nie brakuje tu rodzinnych dramatów, zawodu czy też rozterek natury moralnej. Film momentami chwyta za serce, wzrusza i wywołuje współczucie. Pokazuje, jak ważne w relacjach są lojalność i zaufanie i to w stosunku do osób, które nie zawsze są z nami związane więzami krwi. Rodziną może być każdy kto na to zasłuży, nawet jeśli nie ma z nami wspólnych genów. Chodzi tu raczej o zrozumienie i chęć niesienia pomocy,  gdy tego potrzebujemy. Tak jak Peter, możemy się zawieść na rodzicach czy uzyskać pomoc od siostry, która na pierwszy rzut oka nas nienawidzi. Fajne jest to, że marvelowskie filmy poruszają tak istotne rzeczy jak relacje międzyludzkie. 

Mimo chwil powagi nie brakuje w nim oczywiście wątków humorystycznych (jazda na kwasie wygrała konkurs na najlepszy moment - gdy obejrzycie, będziecie wiedzieli, o co mi chodzi :)). Bohaterowie nas nie zawiedli, chociaż czasem miałam wrażenie, że żartów jest za dużo i nie zawsze są trafione. Nie razi to jednak na tyle, by uznać to za zbyt wielki minus. Za to plusem jest gościnny występ Davida Hasselhoffa, będący powiedzmy sobie szczerze śmiesznym dodatkiem co całej historii.
Scenografia jak zwykle została zrealizowana na wysokim, prawdziwie galaktycznym poziomie. Nie brakuje operowania kolorem, błysków i szybkości, co sprawia, że film nie jest nudny. Charakterystyka jest rewelacyjna (to właśnie dzięki niej nie zorientowałam się, że w postać Nebuli wciela się Karen Gillan - Amy z Dr Who, będziemy mogli ją także zobaczyć w nadchodzącym ‚The Circle. Krąg’ z Emmą Watson i Tomem Hanksem).

Fani pierwszej części doskonale wiedzą, jak wielką miłością Star Lord darzy swojego walkmana, a co za tym idzie - muzyka w drugiej części ‚Strażników’ musi jak zwykle oddawać klimat filmu i robi to bez dwóch zdań znakomicie (uważam, że te soundtracki są najbardziej warte zakupu, szczególnie jeśli ktoś lubi starszą muzykę).

Jestem mile zaskoczona, ponieważ sądziłam, że film będzie trochę przereklamowany. Nie wierzyłam, że Sylvester Stallone faktycznie się pojawi, więc to także była miła niespodzianka W tej produkcji mamy wiele różnorakich elementów: humor, zabawę, smutek, ważne wartości, dużo akcji, a także słodkości w postaci małego Groota. Do samego filmu nie mam większych zastrzeżeń, bo choć mój studencki portfel płacze (serio wszystkie filmy podskoczyły w górę z cenami i to w 2D, czy tylko te będące na topie?), to nie żałuję wydanych pieniędzy. Z miłą chęcią obejrzałabym go ponownie. Mogę go szczerze polecić tym, którzy jeszcze nie mieli okazji go zobaczyć. Moim zdaniem powinniście być zadowoleni.