piątek, 8 grudnia 2017

Popłyńmy statkiem po oceanie pełnym...


Ostatnio miałam przy sobie torbę ‚I ship bullshit’ i jedna z koleżanek spytała, o co chodzi. I wcale nie miała na myśli tego, że nie rozumie co jest na niej napisane. Właśnie wtedy narodziła się w mojej głowie idea, by tym razem powiedzieć co nieco na temat ‚shippingu’.

Geneza pojęcia sięga co najmniej kilku lat wstecz, a dokładnie serwisu internetowego Tumlbr, gdzie można reblogować posty oraz zdjęcia. Najbardziej prawdopodobna teoria, skąd wzięło się pojęcie „shippingu” jest związana z Titaniciem, a dokładniej ze stwierdzeniem „I’ll go down with this ship”



Ship w opisywanym przeze mnie zjawisku nie oznacza jednak statku, a rodzaj więzi emocjonalnej łączącej bohaterów fikcyjnych (chociaż może się to tyczyć także związków istniejących w realnym życiu). Oznacza to mniej więcej tyle, że gdy dana osoba wybierze sobie jakiś pairing, to będzie trwać przy nim do samego końca, nawet jeśli zakończenie dla jakiejś pary wcale nie jest takie jak się oczekiwało. Generalnie mówi się na te relacje - pairingi, ale ja mówię shipy, nie wiem czemu.
Ludzie twierdzą, że można mieć tylko jedno OTP - One True Pairing, ale ja nie mogę się jakoś zdecydować. Powiedziałabym, że Leyton, ale teraz chyba jednak Bellarke.
Dodatkowo od jakiegoś czasu widzę używanie wyrażenia „My OTP is endgame”, co w wielkim skrócie oznacza, że relacja danej pary jest ostatnim portem statku i że tak powinien zakończyć się film czy serial.
Shippowanie Jest niestety nieustannym powodem do kłótni  (Ship jest podobny do fandomów - czyli skupisk fanów danego artysty, które są zasilane przez ludzi z całego świata), gdyż czasem nie każdy potrafi zaakceptować inne zakończenie historii swojej ulubionej postaci. Należy jednak pamiętać, że nie zależnie od poglądów, powinniśmy się szanować.
WAŻNE: To, że widzimy coś między postaciami na ekranie, nie znaczy, że musimy to wpychać w prywatne życie aktorów! (choć można supportować związek istniejący w rzeczywistości, np. Liam Hemsworth i Miley Cyrus xDD)

Poniżej przedstawię shipy, nawet te które shippowałam nie wiedząc, co oznacza to słowo. Postaram się zrobić to w miarę chronologicznie, ale to będzie jeden z dłuższych, o ile nie najdłuższy post, także radzę obniżyć jasność ekranu.


1. Harry/Hermiona



Nazwa shipu: Harmony
Fandom: Harry Potter
Status: nie wyszło
ALE: autorka zgodziła się że tak powinno być

No cóż, byłam dzieckiem, gdy rozpoczęłam przygodę z twórczością J.K. Rowling, ale już wtedy byłam święcie przekonana, że Harry wcześniej czy później zorientuje się, że Hermiona jest jego soulmate. Mogę za to winić fanowskie opowiadania, czy nawet gazetę Bravo (która obstawiała Hermionę jako potencjalną kandydatkę Pottera). a także filmy, bo Steve Kloves chyba wyjątkowo lubił tą parę. Ta relacja jakoś zawsze bardzie do mnie przemawiała, ale w Księciu Półkrwi jakoś już się posypało (wcześniej Cho mi nie przeszkadzała, ale Ginny nie znoszę), co jednak było logiczne ze strony autorki.
Jednakże jakiś czas temu Rowling udzieliła wywiadu Emmie Watson (!), w którym wyznała, że gdyby miała tworzyć historię jeszcze raz, to Harry byłby z Hermioną, a jej związek z Ronem powstał pod wpływem impulsu.




2. Lizzie/Gordo


Nazwa: chyba nie ma
Fandom: Lizzie McGuire
Status: związek

Mimo, że nadawanie Lizzie miało miejsce w tym samym czasie co Harry Potter, to bohaterkę Disney Channel poznałam później, gdyż nie miałam tego kanału. Relacja Gordo i Lizzie była oczywista, a na pewno to, że Gordo się w niej podkochiwał. W którymś odcinku Kate wygadała o tym Lizzie, ale jakoś nic nie ruszyło. Zwrot akcji nastąpił w ostatnim epizodzie serialu i całe szczęście, że zrobili film pełometrażowy. Widać związki z przyjaciółmi mają szansę przetrwać.



3. Anakin/Padme


Nazwa: Aname (?)
Fandom: Star Wars
Status: śmierć jednego z bohaterów

Zaraz zjecie mnie żywcem xD Ale tak, Padme i Anakin byli moim shipem. Wiem, że on był niedobry, chciał ją zabić, a także uciął Luke’owi rękę, ale jego gniew zrodził się z miłości. W końcu Anakin złamał dla Padme jedną z zasad zakonu Jedi, co w sumie zakończyło się źle.




4. Lucas/Peyton


Nazwa: Leyton 
Fandom: One Tree Hill
Status: małżeństwo

Z racji tego, że jest to serial obyczajowy to jest to chyba moje OTP. Nie ma tu czarów, potworów czy kataklizmów. Chociaż relacja Peyton i Lucasa zaczęła się od złej strony, to też od początku wiedziałam, że oni będą razem. Bardzo żałuję, że Hilairie Burton i Chad Michael Murray odeszli po 6 sezonach, ale przynajmniej z happy endem. Chad poznał na planie swoją żonę Sophię Bush (która grała pierwszą dziewczynę Lucasa - Brooke), ale para szybko się rozstała, zarówno w serialu jak i prywatnie. Cóż na ekranie też tej chemii było moim zdaniem mniej. Ogólnie lubię też Naley czyli, Nathana i Haley Wszystkie pary są takie chciałam, więc uszanowanko :P




5. Cody/Bailey



Nazwa: Cailey
Fandom: Nie ma to jak statek/Disney
Status: związek

To chyba jedyna para z Disnya, którą shipowałam z takim wielkim zaangażowaniem. Cole i Debby po prostu mieli to coś, a ich przyjaźń prywatnie po tylu latach pozwala stwierdzić, że jednak relacja prywatna pozwala odegrać tą fikcyjną. Cailey schodziło się i rozchodziło, jak to bywa w Disneyu, ale ostatecznie wszystko skończyło się dobrze.




6. Stefan/Elena



Nazwa: Stelena
Fandom: The Vampire Diaries
Status: śmierć jednego z bohaterów
ALE gdyby Nina Dobrev nie odeszła z serialu, to Stelena byłaby endgame

Scenarzysta Kevin Williamson był chyba wielkim fanem Stefana i Eleny, tak przynajmniej twierdzą fani, bo gdy Stelena się skończyła, to kto inny zaczął pisać scenariusz. Nie chcę tutaj się wypowiadać na temat Deleny, po prostu to zawsze byli Stefan i Elena. Zawsze. Nawet gdy Stefan był rozpruwaczem, a więc był brzydki zły i niedobry, to i tak potrafił wrócić na właściwą drogę. Ostatni odcinek finałowego sezonu pokazuje jak bardzo Stelena była sercem tego serialu. Śmierć Stefana pozwoliła mi zaakceptować fakt, że on i Elena to nie jest endgame, ale ich pożegnanie było bardziej wzruszające niż moment, gdy pierwszy raz od lat Damon widzi Elenę. Nie muszę dodatkowo wspominać, że dużo postaci z serialu włącznie z Klausem, także ich shippowało.




7. Steve/Peggy



Nazwa: nie ma?
Fandom: Kapitan Ameryka/Marvel
Status: śmierć jednego z bohaterów

Kapitana Ameryki nie muszę nikomu przedstawiać. Jego domniemany związek z agentką Peggy Carter skończył się zanim się w ogóle zaczął, bo Steve był prawilny i postąpił tak jak postąpił. Ale nawet po 70 latach w lodzie i tego, że Peggy była już babcią widać było, że cierpiał z powodu tego, jak wszystko się potoczyło. Polecam obejrzeć serial Agentka Carter, gdzie został przedstawiony jej punkt widzenia (ten Howard to czasem nie ma taktu za grosz). Bez wątpienia najbardziej tragiczna relacja ze wszystkich.




8. Aria/Ezra


Nazwa: Ezra
Fandom: Pretty Little Liars 
Status: Małżeństwo

Nauczyciel i uczennica, kto by pomyślał. Po pierwsze, tutaj wkraczamy na teren zakazany, ale to wcale nie przeszkadza bohaterom w pogłębianiu swojego związku, chociaż społecznie nie jest on akceptowany. Jednakże, mimo wzlotów i upadków, Ezria powstawała z popiołów za każdym razem, co przywiodło ich do ołtarza, co mnie akurat nie dziwi. Występuje tu dość dziwny przypadek, bo akurat tutaj shippuje wszystkie pary z serialu oraz uważam, że zostały dobrane idealnie.




9. Fitz/Simmons


Nazwa: nie ma
Fandom: Agents od S.H.I.E.L.D./ Marvel
Status: Związek ?

Urocza para kujonków pracująca dla Tarczy ma pytajnik w statusie, ponieważ nie pamiętam jak skończył się 4 sezon (a nadchodzi nowy, o ile już go nie ma!), a Fitz miał pewne rozterki moralne, ale wydaje mi się, że wszystko między nimi w porządku. Ward i Daisy też byli fajni, chociaż tutaj to już były turbulencje totalnie.




10. Stiles/Lydia


Nazwa: Stydia
Fandom: Teen Wolf
Status: związek

Na związek Stilesa i Lydii twórcy Teen Wolf kazali długo czekać, bo aż 6 sezonów. Zauważmy jednak, że dogadywali się oni już dużo wcześniej, mimo że Lydia była z Jacksonem (po cichu też ich shippuje, to tak w ogóle można?!). Ale że fani strasznie naciskali, dostali w końcu to, czego chcieli. Strasznie tylko mi szkoda, że Alison zginęła, bo ją i Scotta także lubiłam.




11. Mike/Eleven


Nazwa: Meleven ?
Fandom: Stranger Things
Status: związek?

Nie bez przyczyny przy statusie postawiłam znak zapytania. W końcu Mike i Eleven to jeszcze dzieci! Owszem, ale jeżeli Finn Wolfhard i Millie Bobby Brown w wieku 13, 14 lat potrafią tak zagrać emocje, to wolę chyba nie wiedzieć, co będzie za 10 lat. Nigdy nie widziałam tak fenomenalnych dzieciaków.




12. Tate/Violet, Zoe/Kyle



Nazwa: Chyba nie ma
Fandom: American Horror Story
Status: T/V: zerwali, Z/K: związek

AHS jest serialem na zasadzie analogii, co znaczy, że każdy sezon skupia się na innej historii. Tak, wiem, Tate był psychopatą (chociaż ja bym go nazwała socjopatą) i był nie dobry itd, dlatego też nie będę się w to za bardzo zagłębiać. Wystarczą mi słowa Ryana Murphy’ego, że Evan Peters i Taissa Farmiga tak bardzo mu się spodobali, że musiał ich wciągnąć do współpracy raz jeszcze :)




13. Bellamy/Clarke


Nazwa: Bellarke
Fandom: The 100
Status: ?????

Tutaj to już w ogóle jest totalne combo. The 100 to ostatnie co połknęłam w 2 tygodnie, ponieważ Stranger Things też skończyłam szybko, a Netflix mi to proponował, poza tym widziałam albo mnóstwo Bellarke na Tumblr albo Lexy. Na początku pomyślałam „pff, znowu coś, nie będę na to patrzeć, bo wszyscy na to patrzą”. Jednak okazało się, że ci „wszyscy” chyba mieli rację. Serial tak bardzo przypadł mi do gustu, że poleciałam kupić książkę, która różni się jednak od telewizyjnej adaptacji i to nie tylko tym, że 20-kilkuletnie czy 30-letnie osoby grają 18-latków, bo to nic nowego. Co jednak uderzyło mnie najbardziej? Wymieniłam Wam powyżej 13 różnych pairingów, ale żaden, podkreślam żaden nie jest taki jak Bellarke. Wszystkie tamte relacje rozwijają się dość szybko (z wyjątkami gdzie ktoś zmarł albo coś nie wyszło) przy czym tracą tą iskrę i stają się oklepane, dlatego też fani wolą widzieć coś innego. Tutaj mamy sytuację zupełnie odwrotną. Na przyszyły rok planowana jest premiera 5 sezonu i do tej pory NIC się nie stało między nimi! ;o Ba, nawet w finałowym odcinku minęło magicznie 6 lat do przodu! Ale to co tam Bellamy wyczynia swoimi psimi oczami w stronę Clarke to jest, nie wiem, nie umiem tego nawet opisać. Ludzie mówią że to platoniczne i być może tak jest. Ale ja to kupuję w 100% i czekam na 5 sezon jak na szpilkach, bo przeciągać nieuniknione przez tyle czasu to skandal!



Pomyślicie „ok, ale o co w tym chodzi?”
  • Bycie aktorem nie jest na pewno prostą sprawą (chociaż zabawną, masz 30 parę lat i udajesz np wampira w serialu dla nastolatek) i ja nie wiem, czy dałabym radę tak od strzała przekazać obcej osobie tyle emocji
  • Oglądamy wiele filmów o tematyce romantycznej i stwierdzamy „no fajny, przyjemny film”, a także mamy do czynienia z innymi bohaterami czy parami
  • Ale ja mam tak, że włącza mi się tryb endgame oraz soulmate (pot. bratniej duszy) i wtedy na pierwszym planie istnieje dla mnie tylko jedna konkretna para (nie psuje mi to jednocześnie rozrywki oglądania całej akcji, nie przysłania mi to innych rzeczy tak całkowicie) - dlatego np. The 100 to dla mnie Bellamy i Clarke, a nie np Finn i Clarke
  • W pairingach i OTP chodzi głównie o wyrażanie emocji przez aktorów, nie ma to być „Kocham Cię” w odcinku 1x06, tylko stopniowe budowanie napięcia, coś co możesz zobaczyć i będzie to tak dobre, że aż zacznie wydawać Ci się prawdziwe (prawdziwe emocje, bo związek dalej jest fikcyjny!)
  • Myślę, że pomocnym jest jeśli aktorzy prywatnie też całkiem dobrze się ze sobą dogadują (w wielu powyższych przypadkach tak jest).
  • Być w związku z takim aktorem to przekichane, bo skąd masz pewność, że będąc z Tobą nie udaje, skoro potrafi to robić tak dobrze przy obcej osobie?
Fascynuje mnie w tym całym procesie twórczym jak z fikcji i osób, które mają tylko czyjś wygląd i głos, uczynić pełny obraz takich emocji. Dla przykładu podam cytat z The Vampire Diaries: „That kind of love never dies”. Niby nic, każdy z nas może sobie tak napisać, ale w połączeniu z odpowiednią ekspresją, scenerią mamy moment, który może nam złamać serduszko. Ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że nie ma takiej miłości. To nie jest realne ani naturalne. Nie umiemy zbytnio mówić o uczuciach, a gdy ktoś nam zaczyna walić cytatami jak z serialu, to stwierdzamy, że to pewnie cholerny Werter, który zaraz się zabije. 
Nie chodzi tu o to by wszyscy nasi znajomi co rusz powtarzali „Oni to muszą być mega zakochani”. Po prostu po jakimś czasie ta miłość blaknie, zostając zastąpiona przez przywiązanie. Ale to jest temat rzeka, a ja się w sumie nie znam, skoro podniecam się jakimiś serialami nie wiadomo skąd :)
Mimo wszystko uważam, że szukamy jakiejś fikcji i odskoczni, żeby chociaż przez chwilę poczuć, że coś takiego może istnieć - chociaż ciekawe jakby się ktoś poczuł jakby mu powiedzieć, że jest czyimś najlepszym wyborem?

Ale się rozpisałam ;o To może ja już pójdę zastanowić się nad moją magisterką albo jeszcze lepiej - życiem, którego nie mam.

P.S. Ogólnie śmieszy mnie, że większość tych pairingów zeszła się zgodnie z moimi przypuszczaniami (nawet tam, gdzie twórcy „przyznali”, że mogłoby się to tak potoczyć, jak ja obstawiałam). Szkoda, że mam nosa do fikcyjnych relacji, ale nie do tych rzeczywistych *LOL*