Justin Chadwick jest znany z takich filmów jak Mendela: Powrót do wolności czy Kochanice Króla (które swoją drogą również bardzo lubię). Niestety, film został bardzo nędznie oceniony przez użytkowników portalu Rotten Tomatoes i raczej wyłożone 25mln dolarów im się nie zwróci.
Trzeba tu zaznaczyć, że romans młodej mężatki z malarzem jest przystankiem początkowym w tej trasie wiodącej przez pożądanie i chęć wzbogacenia się na cebulkach tulipanów. Być może przemawia do mnie jakiś rodzaj chemii pomiędzy Alicią Vikander i Danem DeHaanem. Oddziałuje to na mnie i sprawia, że kupuję to w 100%. Zresztą mamy w obsadzie także Christopha Waltza czy Judi Dench, a to są aktorzy z najwyższej półki. Nawet Zach Galifianakis i Matthew Morrison się sprawdzili. Za to Cara Delavigne, choć sprawdzała się dość dobrze w innych produkcjach, tutaj była po prostu zapychaczem. Tak na marginesie, pamiętacie Lorda Becketta z Piratów z Karaibów? Tak, Tom Hollander też tam jest.
Muzyka autorstwa Daniela Elfmana również się sprawdziła i przynajmniej według mnie na tyle, że po powrocie odpaliłam Spotify, ponieważ musiałam ją znaleźć :P Nic dziwnego, w końcu Elfman należy do grona najlepszych kompozytorów w Hollywood.
Nie jest to jednak romansidło, gdzie możemy przewidzieć dwa podstawowe zakończenia historii. Ja będąc osobą nie znającą książki zupełnie nie spodziewałam się takiej końcówki. Tulipanowa Gorączka pokazuje do czego mogą doprowadzić własne nie wyjaśnione przez nikogo przypuszczenia, pogoń za bogactwem, żądza, pragnienie posiadania rodziny. Według tej produkcji czasem ktoś zawodzi nas, a czasem my sami popełniamy błąd, którego na początku tak nie postrzegamy. Dlatego też wtrące anegdotkę - należy uważać co się robi i z kim. Na początku czujemy się jakbyśmy znów byli młodzi i mogli wszystko, ale później zaczynamy rozumieć brak logiki naszego zachowania i dochodzi do nas, że krzywdzimy innych z własnych egoistycznych pobudek.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wstawiła tu tego trailera od lat 18. Ocenę pozostawiam Wam. Dodam tylko jeszcze, że stałam się posiadaczką książki, na razie ją tylko przejrzałam, ale zapowiada się intensywnie. Intensywnie, to chyba dobre słowo.