poniedziałek, 5 stycznia 2015

Zakochana Jedynka: Zatańcz ze mną


Wczoraj, gdy wreszcie wylądowałam w domu po jakże wspaniałych planach dotyczących wycieczki piechotą na Ibizę, pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było włączenie TV i natknęłam się na film "Zatańcz ze mną". Widziałam go już kilka razy, ale nigdy jakoś szczególnie go nie analizowałam. Lekka, przyjemna komedia romantyczna na niedzielny wieczór i tyle. Ale patrząc na rolę Richarda Gere, trochę spochmurniałam.Wcale nie przez grę aktorką, bo uważam go za bardzo dobrego aktora. Raczej przez odgrywaną przez niego postać. Smutny pan prawnik, który nie wie, czego chce od życia, bo przecież teoretycznie ma wszystko: dobrą pracę, kochającą rodzinę, dom i pewnie też całkiem niezłe zarobki. Właśnie wtedy coś mnie tknęło.

Czy moje życie też będzie tak wyglądać? Namęczę się nad tym doktoratem (haha, a nawet jeszcze nie zdałam drugiego roku) i będę smutną mądralińską panią psycholog, która będzie udawała, że pozjadała wszystkie rozumy, bo przeczytała dużo wielkich książek, a tak naprawdę nic rozumie drugiego człowieka? Ach, te pytania retoryczne. Ale powiedzmy sobie szczerze, nawet teraz wydaje mi się, że czegoś mi brakuje, mimo że mam więcej niż inni i powinnam się z tego cieszyć. Problem polega na tym, że mam wrażenie, że kiedyś się obudzę i stwierdzę: "To nie jest to, czego zawsze chciałam". A czego bym chciała?

Śpiewać, śpiewać, śpiewać! ♪♪♪
I móc z tego żyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz