wtorek, 30 grudnia 2014

Kobieta przy nadziei...

 Kiedy Pani Anna Wendzikowska zamierza wybrać się na urlop macierzyński? Naprawdę, nie chcę żeby ta wypowiedź zabrzmiała w jakiś sposób wrednie. Po prostu tak się zastanawiam, kto będzie przeprowadzał te wszystkie wywiady, gdy maleństwo przyjdzie na świat by nieustannie domagać się uwagi ze strony matki? Bo jeśli stacja TVN zdecyduje się na znalezienie zastępstwa, to ja w tej chwili, gdy kończy się rok (co ja mam z tym końcem roku?!) zgłaszam oficjalnie swoją kandydaturę. Spokojnie. Porozmawiam z kilkoma osobami, przy okazji dostając zawału, po czym stwierdzę, że jestem zbyt przeciętna na tego typu pracę i oddalę się z kretesem.
Serio to napisałam? Uwierzył w to ktoś w ogóle? (No tak, zapomniałam, że nikt tu nie wchodzi|). Przecież taka praca, mimo tego, że do łatwych nie należy, jest spełnieniem marzeń ok. 90% młodych ludzi. Ok, może przesadziłam. Ale nikt mi nie wmówi, że taka praca jaką prowadzi Pani Ania nie jest chociaż odrobinę interesująca.
Chyba faktycznie jutrzejszy Sylwester rzuca się by pożreć pozostałości moich szarych komórek. Nikt przecież nie zatrudni 21-latki o mentalności 14-letniego dziecka, która nawet przy stole potrafi się ubrudzić pomidorem, a mieszkając sama nie umie naprawić cieknącego zlewu. Ale moment! Czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Halo! Gdzie są te dobre dusze, które wyszukują diamentów w internecie?
Nie chcę być blogerką modową, nie znam się na tym. Jedyną moją bronią i jedynym, czego mogę użyć są słowa. Kończę ten wywód mając cichą nadzieję, że słowa pomogą mi otworzyć te cholernie nieugięte drzwi do innego życia.
A Pani Ani życzę naprawdę wszystkiego dobrego.
P.S. Chciałabym się kiedyś z Panią spotkać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz